czwartek, 13 sierpnia 2015

Another Part Of Me, Section 1

Anastasia:

Siedziałam u siebie w pokoju, czytając moją ulubioną książkę pt ' Mały Książę'. Od mojego ' ślubu' z Arturem minęły dwa tygodnie. Najpierw dostałam niezły opiernicz od ojca. Przez pierwsze dwa dni się obrażał i unikał mnie. Teraz na szczęście wszystko wróciło do normy i zrozumiał, że cierpiałabym jakbym powiedziała tak. Co do rodziny Artura? Oj kaneli na mnie... Nie chce wiedzieć ile przekleństw poszło w moim kierunku, ale mam to gdzieś. Nigdy nie przepadałam za nim. A po tym jak mnie uderzył, zrozumiałam, ze naprawdę dobrze zrobiłam zostawiając go przy kobiercu ślubnym. Uświadomił mi to, ten bezczelny bałwan. Jak on miał? Michael... Też mi imię, zapewne ma takie, bo ktoś z jego rodziny ma bzika na punkcie Jacksona, zupełnie jak moja siostra. Ona nie gada o niczym innym jak właśnie o nim.
- Anastasio zejdź na dół- usłyszałam stanowczy głos mojego ojca.
' Ciekawe, co tym razem znów przeskrobałam?' Odłożyłam książkę na szafkę nocną, po czym zeszłam z łóżka, i wyszłam z pokoju. Podeszłam do balustrady.
- O co chodzi?
- Zejdź proszę na dół- dodał.
Niepewnie zeszłam po schodach, po czym udałam się do salonu, gdzie siedziało moje rodzeństwo, oraz kuzyni. Kuzyna Lyla i kuzyn Dylan. Są oni dla nas jak rodzeństwo... W końcu, niemal przez całe dzieciństwo się razem wychowywaliśmy. Ich rodzice pracują za granicą i nie często są w domu. Usiadłam obok mojej młodszej siostry April, i na przeciw mojej piętnasto letniej siostrzyczki Sue, która zaczęła się coraz bardziej buntować, i zmieniać.
' Znajomi ją niszczą.'
- Zebrałem was tutaj- zaczął tato, lecz wtedy odezwał się Dylan.
- Do rzeczy... Proszę.
Ojciec ugryzł się w język, wiedziałam, ze się wkurzył. Nienawidził, jak ktoś mu przerywa.
- A więc, ostatnio wiele się działo..
- Ta nasza Ana nawiała z ślubu- dodał, uśmiechając się do mnie.- To wydarzenie roku.
- Oj przymknij się, wredna marudo- rzuciłam zakładając nogę na nogę.
- Możesz kontynuować tato? Spieszę się do koleżanki- rzuciła Sue, przyglądając się swoim różowym paznokciom.
- A więc... Nasze kontakty popsuły się nieco, i razem z mamą wpadliśmy na pewien pomysł.
- Jaki?- Spytała, April opierając się o moje ramie.
- Co powiecie na wspólne wakacje? Cały miesiąc na Hawajach. Dokładniej do Honolulu.
- Miesiąc? Co ja będę robić bez koleżanek... Nie ma mowy. Nigdzie nie jadę- rzuciła Sue, odrzucając włosy do tyłu i wstając.
- Siadaj- rozkazał tato. Susan, niechętnie usiadła z powrotem.
- Wakacje dobrze nam zrobią, i zbliżymy się do siebie.

- Ale co ja będę robić bez koleżanek?- Zapytała Susie, robiąc załamaną minę.

- Jest takie coś jak telefon- dogryzła jej April- Z resztą wasz jedyny temat to i tak tylko i wyłącznie Jackson... A nie... Raczej ' JEGO TYŁEK I KROCZE'.
- Nie gadamy o takich rzeczach.
- Wcale, ja już słyszałam, co mówiłaś... Podniecałaś się, z jego wyglądu.
- April dziewczyny w okresie dojrzewania już tak mają- rzuciłam z uśmiechem, na co April się zaśmiała.
- Ale w kółko? To się robi nudne, tylko słyszę w kółko, ' Ach ten jego tyłek, tak świetnie nim porusza, że musi być prawdziwym geniuszem, jeśli chodzi o seks.
- April!- Zasyczał ojciec a ja zachichotałam.
- Mówię fakty.
- Kiedy mamy samolot?- Spytałam bawiąc się nitką przy swetrze.
- Pojutrze o piętnastej.
- Okej jednak chce jechać- rzuciła pośpiesznie Sue- Za nie długo powiemy, witajcie Hawaje i romanse.
- jesteś za młoda na romanse kochanie- do salonu weszła mama.
- Oni maja rację-wtrąciłam.- Jesteś za młoda. Daj sobie spokój. I co tak nagle zmieniłaś nastawienie, co do wylotu.
- Bo na Hawaje wyjechał najseksowniejszy facet na świecie- westchnęła.
- Michael Jackson- wyjaśniła April przewracając oczami. Wybuchłam śmiechem. Patrząc na April przypomina mi się jaka ja byłam.
- Będzie moim kochankiem.
- On jest w wieku Any- powiedział tato.
- Ale jest zajebisty.
- Co to za słownictwo?- Warknął ojciec.
- Mówię fakty... Michael jest po ludzku ideałem. Czarne włosy, sarnie oczy i ten anielski uśmiech- Uśmiechałam się się słysząc jak ona się nim zachwyca, gdy dotarł do mnie jego opis.
' O Nie. To nie może być prawda."
Przełknęłam ślinę Po czym wydukałam:
- Masz Jakieś zdjęcie?
- Tez mi pytanie- powiedział zirytowany Daniel- Idź do jej pokoju.

- Zamknij się- Warknęła Susie- Mam jego obecne.. Proszę.
Wzięłam je do ręki. Wypuściłam powietrze.
' O kuśwa. Wpadłam na idola mojej siostry. I nie byłam najmilsza. I byłam cała rozmazana. I co teraz?'
' Nic jej nie mów... Z resztą i tak ci nie uwierzy'- rzucił rozum.
- On jest taki słodki- westchnęła rozmarzona Sue- I przystojny. Co nie?
Pokiwałam głową.
' Ta i cholernie bezczelny. Dupek. Małpa. Świnia.'
- Ana?- Do życia przywróciła mnie mama.- Wszystko okej.
- Tak- szepnęłam zerkając na zdjęcie. Usłyszeliśmy pukanie. Poszła otworzyć mama.
- O Boże- usłyszałam jej głos- To Pan?
Popatrzyliśmy po sobie z rodzeństwem- Niech pan wejdzie.
Wszyscy czekaliśmy w napięciu. Jednak, gdy poczułam znane mi perfumy. Ale nie wiedziałam skąd.
- Witaj Ana- usłyszałam jego aksamitny głos.

Susie otworzyła szeroko usta. Powoli odwróciłam głowę.

- Co tu tu robisz?
- Zgubiłaś to- wyciągnął rękę z naszyjnikiem.
- Skąd wiesz, gdzie mieszkam.
- To nie jest problem kogoś wynaleźć, jeśli się tego chce- oświadczył z uśmiechem.
- Nie musiałeś się fatygować- podeszłam do niego.
- Musiałem.. Wyjeżdżam na..
- Hawaje- popatrzył na mnie zaskoczony- Sue jest twoją fanka- wskazałam na moją siostrę.
- Cześć- uśmiechnął się do niej. Ona chciała coś powiedzieć, gdy... Najnormalniej w świecie zemdlała.
- Znowu?- Jęknął zrozpaczony Dylan.- Dobra idź z nim na górę, my ja ocucimy.
- Chodź- szepnęłam nieśmiało. Grzecznie podążał za mną.
- Przepraszam- popatrzyłam na niego zaskoczona- Nasze pierwsze spotkanie nie należało do najmilszych... A teraz twoja siostra.. I przyszedłem bez zapowiedzi.
- Nic się nie stało.. Rozmawialiśmy właśnie o wakacjach.
- tak a gdzie jedziecie?
- na Hawaje, do Honolulu- zaśmiał się.- Ta...Zapraszam- otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka. Rozglądał się z uśmiechem- To nie apartament, ale bardzo przytulny pokój.
- O tak..Panuje tu cudowna atmosfera- spojrzałam na niego zaskoczona.- Lubisz czytać?- Spytał podchodząc do regału z książkami.
- tak uwielbiam- oświadczyłam z uśmiechem.
' Może nie jest taką świnią, jaką się wydawał'
- Zacznijmy od początku.. Michael- podał mi rękę. Uśmiechnęłam się się i podałam mu swoją.
- Anastasia.
- Co u tego gnojka, którego zostawiłaś przy kobiercu ślubnym?
- Zrobił ze mnie najgorszą... Szkoda gadać..
- temat tabu?- Pokiwałam głową.- Kiedyś im się znudzi- usiedliśmy na łóżku.
- Może chcesz coś do picia.
- Sok pomarańczowy, jeśli można- uśmiechnął się.
- Zaraz wracam- zbiegłam po schodach, po czym weszłam do kuchni. Nalałam do dwóch szklanek soku z pomarańczy. Po czym wróciłam do pokoju.
- Proszę sok z świeżej pomarańczy- podałam mu szklankę. Uśmiechnął się.
- Widzę, ze masz dużo starszych egzemplarzy.
- Tak uwielbiam.. Te pierwsze...
- Mam identycznie, kiedyś przeszukałem pół świata by znaleźć jedna książkę.
- I znalazłeś.
- tak.. Po trzech latach.. Gdy wyszła do księgarni- zaśmiałam się.- A ty masz taką książkę, którą byś chciała zdobyć a jej nie masz?
- Wichrowe Wzgórza... Strasznie chciałabym to przeczytać.
- Oh.. Lubisz książki o namiętności- zachichotałam.
- Wiesz, w książkach wszystko wydaje się możliwe... Nie jest taką szara rzeczywistością.. Jak jest..
- W prawdziwym świecie- pokiwałam głową- doskonale rozumiem..
- Przecież masz wszystko- spuścił głowę, przyglądając się szklance, po czym cichym głosem wyszeptał.
- Nie mam wszystkiego.

- Jak to? Masz sławę... Ludzi biegających wokół ciebie, pieniądze, fanów...I- wstał i podszedł do okna.

- Jakbym mógł oddałbym wszystkie moje pieniądze, byle by mieć prawdziwego przyjaciela- oświadczył spuszczając głowę. Zrobiło mi się głupio.- Chciałbym być czasem... Po prostu Michaelem. Wyjść sam do parku..Kina...Zapomnieć, na chwilę o show biznesie.
- Przecież kochasz występować- pokiwał głową i wrócił na łóżko.
- Bo to prawda- wyszeptał.
Miał tak cichy głos, że musiałam się nachylać by go usłyszeć.
- Ale mam tego czasem po prostu dość...
- Czemu?
- Ludzie ciągle mnie oceniają i krytykują... A tak naprawdę nigdy mnie nie poznali. Nie wiedzą, jaki jestem na prawdę.

- Jesteś zły- zaśmiał się.- I', Bad, I'm Bad.
- Tak, jestem zły, naprawdę zły... W szczególności, gdy się nie wyśpię.
- A do której śpisz?
- To zależy...
- Od czego?- Speszył się- Oh okej rozumiem.
- Nie to nie tak...- Zaśmiał się speszony.
- Ale ja wszystko rozumiem. Luz... Jesteś facetem to normalne... Ze ty i ona.. No wiesz... Widoczno siebie lubicie- Michael spłoną rumieńcem. Spuścił głowę.- Nie wiedziałam, ze jesteś nieśmiały.
Jeszcze bardziej się speszył.
- Ee.. Nie jestem nieśmiały.
- Ta jasne...
- Nie jesteś amerykanką- ' niezła zmiana tematu'
- Nie...Urodziłam się w Bługari.
- Naprawdę?
- tak, niedaleko Transylwanii.
- Jesteś wampirem?
- Nie, ale w dzieciństwie robiłam wszystko by nim zostać- Michael wybuchł śmiechem.
- Powiedz coś po Bługarsku.
-, Po co i tak nie zakumkasz.
- Specjalnie dla ciebie się go nauczę.- Uśmiechnął się nieśmiało- No nic, muszę uciekać.. Spotkamy się na Hawajach.
- na pewno... Pozdrów swoją dziewczynę... Poznam ją..
- Nie lecę z nią.
- Czemu?
- Pokłóciliśmy się...
- Czemu?
- No wiesz, mam dwadzieścia osiem lat..
- Niech zgadnę chce dzieci a ty nie?
- na odwrót- byłam zaskoczona.- Kocham dzieci i chciałbym je mieć, przed trzydziestką jeszcze.
- dzieci nie przeszkodzą ci w karierze.
- Nie. Rodzina jest dla mnie najważniejsza- uśmiechnęłam się.
- odprowadzę cie.
Szczerze. Był miły, sympatyczny... I najważniejsze.. Nie zachowywał się tak bezczelnie jak podczas pierwszego spotkania. Rodzice i moje rodzeństwo nam się przyglądało, gdy staliśmy przy drzwiach.
- Przepraszam za najście- dodał, nieśmiało- Głupio mi.
- Weź przestań nic się nie stało.. Moja siostra zobaczyła cie na żywo i przy okazji... Sue, czemu nie pocałujesz swojego kochanka na przywitanie?- April słysząc to wybuchła śmiechem, a Michael speszony przygryzł wargę. Zachichotałam i rzuciłam:
- Nie pesz się tak.
- To ty mnie zawstydzasz..
- No, bo powiedziała, ze wda się z tobą w romans, a teraz..
- Prędzej wdałbym się w go z tobą..- Dopiero po chwili to do niego dotarło- Przepraszam, nie powie nem tak mówić. Nie wiem, co mi odbija ja.
- Ciśś nic nie mów... To było na żarty... Więc się nie pesz, bo ci do tyłka dokopie.
- Akurat się będę bał.
- A powinieneś!
- Wielka Ana. Sadystka. Juz sobie ciebie wyobrażam z paskiem.
- He.. Ja też- włożyłam kosmyk włosów za ucho.
- Michael?- Odezwała się moja sistra April. Spojrzał na nią.- Mogę dać ci buzi w policzek? Jak Sue, nie chce to ja skorzystam- uśmiechnęła się, a ja wybuchłam śmiechem.
- Kolejna psycho fanka- mruknął zirytowany Dylan.
- Zawsze taki marudny jesteś?- Zapytał Michael, unosząc wysoko brew- Chłopie.. Przynudzasz- nawet mój ojciec wybuchł śmiechem. Michael spojrzał na April: - Jak się zwiesz.
- April.
- Chodź- podbiegła do niego. Gdy Michael chciał pocałować ją w policzek, ta odwróciła głowę. I pocałowała Michaela. Ten zesztywniał. April oderwała się od niego i rzuciła:
- Umiesz całować- słysząc to zaczęłam chichotać. Michael nadal klękał, na jedno kolano zesztywniały.
- Widzisz April, tak świetnie całujesz, ze nawet Król nie umie się podnieść- Michael to słysząc spojrzał na mnie i posłał mi oburzone spojrzenie.- Przyzwyczajaj się.. To norma.
- ha ja całowałam się z Michaelem a ty nie!- April pokazała obrażonej Sue język. Zachichotaliśmy z Michaelem na ten widok.
- To się nie liczy... 
- Wiesz, co Mike...Czuje, ze twoje marzenia o dzieciach jednak się spełnią-poklepałam go po ramieniu. Spojrzał na mnie.
- Zawsze mówisz to, co myślisz?

- zawsze. Nie przepadam za kłamaniem. 
- Coś nas łączy- uśmiechnął się.- Dobra uciekam.. Musze się jeszcze spakować... Wylatuje za trzy godziny.
- Oh my dopiero pojutrze o piętnastej.
- Mam tyle dni wytrzymać bez ciebie.
- Nom...
- Odprowadziłabyś mnie.
- Okej kumam- zerknęłam na niego i na rodziców, którzy patrzyli na nas podejrzanie.- Będę mieć pogadankę- zaśmiał się.
- Rose.. Dałabyś mi swój numer?- Spytał opierając się o czarne ferrari.
- Nawet nie znasz mojego nazwiska. Nic o mnie nie wiesz.
- To mi coś odpowiedź.
- Musisz juz jechać.
- Pół godzinki- uśmiechnął się- Chyba mnie nie zabiją.
- Ty jesteś ich szefem.
- To idziesz na ten układ?
- Nie... Bezczelny dupku- delikatnie walnęłam go w ramie.
- Małpa- rzucił z uśmiechem.
- Idę po kurtkę.
***
- Za kilkanaście godzin powiemy witajcie Hawaje- westchnęła Sue, gdy siedzieliśmy w samolocie. Pokiwałam głową. Michael był od dwóch dni na Hawajach. I odzywał się. Nie dawał mi spać. Bezczelna małpa. Coś czuje, ze się dogadamy.
- Słońce, plaża...
- I gorący romans- westchnęła Lyla.- I pamiętaj Ana, musisz zdać sprawozdanie Cathy jak przylecimy.
- Tak wiem. Juz nie mogę się doczekać- oświadczyłam przymykając oczy.- Zapowiada się niezły urlop.
- Oj tak... Z Michaelem- dodała Sue, a ja uśmiechnęłam się do siebie. Tak to prawda... Będziemy mieli domek koło Michaela... Z czego Sam pochwaliła się przyjaciółką.
' Oj Mike, zawróciłeś mojej siostrze w mózgownicy... Ze mną nie będzie tak łatwo'

Mike:
Siedziałem na balkonie, patrząc na morze. Ana powinna być tu za kilka godzin. Nie umiem się doczekać. Ta dziewczyna ma niezły charakterek. Raz miła, uprzejma, a po chwili babka z piekła rodem.
Uśmiechnąłem się do siebie. Klara na pewno zaczęłaby mi robić wyrzuty. I gadki typu, że ją zdradzam... Czasem zastanawiam się, czemu ona ze mną jest. Wydaje mi się coraz częściej, ze dla kasy i dla szybkiego numerku.
' To by się zgadzało'
Usłyszałem dzwonek telefonu. Wziąłem go do ręki, i uśmiechnąłem się do siebie.
- Halo?
- cześć braciszku- dzwoniła Janet.
- Co się stało?
- Nic, dzwonie by spytać jak się masz.
- dobrze.. Wypoczywam...
- Mike coś ci powiem.
- Hę?
- Przepowiadam ci to, jako wróżka... Wpadniesz w jakiś romans- zaśmiałem się.- To jest pewne.
- Niby, czemu Donkey.
- Bo Klara cię nie umie zadowolić- speszyłem się- Dwa.. Człowieku ty widziałeś jak tam dziewczyny chodzą poubierane.
- tak widziałem.
- Było, co oglądać?
- Ciągle jest- zaśmiałem się.- Ale ja czekam na..- W ostatniej chwili ugryzłem się  w język.
- Nie mów, ze na Klarę.
- Nie... Na kogoś innego.
- Wyjdą z tego dzieci- wybuchłem śmiechem.
- Nazwiemy je na twoją część.
- Wszystko tylko nie wychodź za tą małpę, Klarę... Ona do ciebie nią pasuje...A na kogo czekasz.
- Na Anastasię.
- Jaką?

- Olivers?
- Tą modelkę.
- tak... Na tą modelkę.- Zaśmiałem się.
- Nom..
- Braciszku... To ja myślałam, że z ciebie taka cicha woda, a ty w romans się wdajesz, z jedną z najładniejszych modelek?
- Poznaliśmy się przypadkiem. Pamiętasz jak wspominałem ci, ze wpadła na mnie jakaś dziewczyna w sukni ślubnej.
- Nie... Ty to masz farta- zaśmiałem się.- Nie rozpoznałeś jej?
- Nie, bo była cała rozmazana...Ale, za drugiem razem, gdy ją spotkałem od razu ją poznałem tyle, ze.. Jest inna niż większość modelek...
- Jest też aktorką wiesz o tym.
- Wiem.
- Jak to wypłynie do Medii.
- Nic nie wypłynie, bo między nami będzie tylko przyjaźń.
- Nawet ty w to nie wierzysz.
- Janet kocham Klarę...
- Idiota z ciebie.. Przemyśl to... Jesteście tam we dwoje..
- Jej rodzinka też jest..
- Przecież nie będzie chodzić wszędzie z rodziną głuptasie...Żebyś nie żałował.
- Czy ty każesz mi wdać się w romans?
- Tak. Tak. Tak.
- szczerość.
- też cię kocham.
- A ja mam cie dość... Cześć.
- Ej no weź..Chce dla ciebie dobrze.
- Chce wziąść ślub z Klarą i nie przekonuj mnie.
- To, czemu nie pojechała z tobą?
' Szukaj dobrego kłamstwa. Myśl... Myśl'
- Ma dużo spraw na głowie.
- A no tak malowanie paznokci, chodzenie do fryzjerów, masażystów... Mike... Nie chce cię ranić.
- Więc tego nie rób!- Warknąłem wyłączając się. Odłożyłem telefon na stoliku.
Przeczesałem nerwowo włosy, po czym wstałem i wróciłem do środka. Nie mogłem siedzieć za długo na słońcu... Moja choroba na to nie pozwala. 
Nie wiem, czemu, akurat wybrałem Hawaje... Mogłem wyjechać wszędzie.
Położyłem się na kanapie patrząc w sufit. Usłyszałem dźwięk Sms'a. Wziąłem do ręki telefon. Wiadomość była od Any.
' Cześć. Mam nadzieję, ze cię nie budzę, lub nie przeszkadzam, bo nie chce byś był bardzo, bardzo zły- zaśmiałem się się- za dwie godzinki będziemy. Wtedy dam ci w łeb.'
Zaśmiałem się i od razu odpisałem.'
Jeden: Wiesz, że narażasz życie pasażerów?
Dwa:, Dlaczego? A no tak... Zapomniałem.. Sadystka z ciebie Olivers'
Nie zdarzyłem odłożyć telefonu, kiedy dotarła do mnie wiadomość.
' Też cie kocham XD'
Pokręciłem rozbawiony głową.
Przyszła kolejna wiadomość.
' Wiesz, że Susie, powiedziała, ze cię zaliczy?:)’
Przygryzłem wargę.
' Chciałaby... Może pomarzyć'
Wstałem i podszedłem do okna, słysząc dźwięk sms'a.
Ta dziewczyna nie da mi żyć.
' Ty jej też nie dawałeś'
' Tam macie trzynastkę dzieci, i codziennie w nocy się bawicie. A tak przy okazji... Lubisz kokosy?'
' Ana co brałaś? Przyznaj się?
' Trochę głupoty, szczyptę zabawy, i dwa kilo Jacksona XD'
' Jest takie coś?'
' A ty to co? Jesteś gorszy od narkotyku... Wyślę na ciebie policję...Będę złą babą. HA HA HA'
" Ogarnij się'
' Małpa'
Ryknąłem śmiechem, spadając z kanapy. Do salonu wpadł Bill. Szef mojej ochrony.
- Mike co ty wyrabiasz?
- Spadłem z kanapy.
- Widzę.
- To się nie powtórzy- oświadczyłem, wysyłając mu uśmiech.
' tak idź. Idź'
' Przyjeźdzaj bo oberwiesz w ten chudy tyłeczek... Oj ja cie wymęczę... Dziś ma impreza..'
' Na Jaką część?"
' Na twoją i moją...'
' Bez jaj... Nigdzie z tobą nie idę... Jeszcze mnie wykorzystasz pod stolikiem:)’
' Kiedy indziej to zrobię.. Dziś chodzi tylko o imprezę to jak... Będziesz taka dobra i mnie uszczęśliwisz?
Wiadomość nie przychodziła przez prawie dziesięć minut. Westchnąłem i chciałem odłożyć telefon, gdy dostałem wiadomość:

- Tak



I Jak? Podobała wam się pierwsza część?
Szczerze współ autorami są Magda i mój kochany braciszek, słodko drzemiący na kanapie :) Szczerze po całym maratonie filmowym, on i Magda dopiero teraz poszli spać. Ona u niego w pokoju, a go wygoniła na kanapę :) My wszyscy spaliśmy  a oni się chichrali u niego w pokoju. Śpiewali jakieś piosenki, zwalali się z łózka. Mówię wam. Dobrali się :) Była by z nich niezła para. Mają identyczne charaktery.
To co oni wczoraj wyprawiali... Mike Vs Mąka...lub Mike Vs Gary... biedak męczył się trzy godziny przez Madę... pryskała go płynem...niezły widok.
Przepraszam za masę błędów.
Pozdrawiam.
Axelka

poniedziałek, 27 lipca 2015

Prolog:

Hej. To jest mój pierwszy poważny wpis tutaj. Szczerze nie znam się za bardzo, bo mój ostatni blog , którego miałam najdłużej... trwał trzy dni.  Ale Mike, powiedział, że z czasem będzie lepiej. I obiecał mi też, że pomoże mi napisać kilka notek. Więc jestem dobrej myśli. Jednak, nie chce by on przeze mnie zaniedbywał bloga.
No, nie przedłużam.
 Mike pomógł mi pisać tą notkę i miał niezły ubaw... Więc jest on wpół autorem. I wiem, ze miałam dodać ten prolog dopiero w piątek, ale nie umiałam wytrzymać.
Pozdrawiam
Axelka



Za godzinę miałam popełnić największy w życiu błąd. Miałam wyjść za mężczyznę, którego nigdy naprawdę nie kochałam. Artur może i jest miły i przystojny. Ale nie skradł mojego serca. Dlaczego więc powiedziałam tak? Zmusił mnie do tego mój ojciec. Nie rozumiem tego. Jest on dyrektorem firmy ubezpieczeniowej, a mama pracuje w studiu nagraniowym. Nigdy pieniędzy nam nie brakowało... No chyba, ze oni coś przede mną zataili.
A nawet, jeśli, dlaczego ojciec zmusza mnie do popełnienia największego w życiu błędu? Chce bym za pół roku obudziła się nieszczęśliwa i płakała po kątach?
' Artur jest bogaty. Będziesz przy nim wiodła życie na stałych fundamentach'- powtarzał ojciec do znudzenia.
A co mi z tych fundamentów, skoro nie ma między nami miłości?
Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Do oczu napłynęły mi łzy.
' Zebrało ci się na płakanie. Musisz być silna'- usłyszałam w głowie stanowczy głos ojca. Pociągnęłam nosem, p, czym głośno westchnęłam. Nie mogę się rozmazać. Za chwilę, wyjdę za Artura.
' No właśnie.' Wtedy popłaczesz.
- Dasz radę Ana- szepnęłam sama do siebie. Ręką dotknęłam swojego odbicia w lustrze.- To nic takiego. Powiem tak i będzie po sprawie.
- Anne, nic nie będzie po sprawie- usłyszałam za sobą głos Lyli. Mojej kuzynki- Nie chcesz tego. Nie rób tego, bo będziesz nieszczęśliwa.
- Muszę. Nie rozumiesz tego?
- Masz wybór.
Prysnełam pod nosem.
- tak. Jasne. Miałam wybór- zadrwiłam, zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Anastasio Olivers, popatrz na mnie- odwróciłam się w jej stronę- wyglądasz przepięknie. Jednak, Artur nie jest tym, który ma cię poślubić. Ta bajka skończy się rozwodem.
- jak każda nowoczesna bajka.
- Będziesz tego żałować do końca życia- kucnęłam i ukryłam twarz w dłoniach- Nie płacz.
- Nie płacze. Nie mogę się rozmazać- oświadczyłam, na co zachichotała.
- O kiedy dbasz o swój wygląd.
- Mam tam wyjść jak Zombie?
- Posłuchaj mnie. Ja cię do niczego namawiać nie będę, ale... Posłuchaj głosu serca. Ono nigdy się nie myli- wstała i poszła.

***
Patrzyłam na Artura. Uśmiechał się. Owszem był przystojny i zabawny. I trochę mądry, ale to nie to samo. Ja nawet nie czuje tych pieprzonych motyli na jego widok!
- Czy ty Anastasio Jessico Jane Olivers bierzesz tu obecnego Artura  Smitha za męża?
Spojrzałam na Lylę i na Cathy. Kręciły głową. Głośno westchnęłam. Popatrzyłam na Artura.
- Nie mogę- szepnęłam. A połowa tu zebranych wciągneła powietrze i zrobili głośne ' OHH'
' Normalnie jak w filmie'
- Co?
- Nie mogę cię wziąść za męża-' Niezły popis Ana'- Nie kocham cię.
- jak możesz?
Spojrzałam na rodziców. Ojciec był zdenerwowany, natomiast mama uśmiechała się do mnie.- Przepraszam was wszystkich, ale nie mogę go poślubić. Nie mogę popełnić błędu, którego będę żałować do końca życia.- Spojrzałam na Artura- Przepraszam.
- jak śmiesz?! Ty..- I się zamachnął. Co zdarzało się u niego coraz częściej. Złapałam się z policzek i nie czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia, wybiegałam z kościoła. Na dworze wybuchłam płaczem.

' Zasłużyłaś. Dałaś niezły popis. Nigdy tego nie zapomną. Przejdziesz do historii, jako uciekinierka spod ołtarza'

Ściągnęłam welon, wycierając łzy z policzków. Wszyscy mi się przyglądali.  Co się dziwić. Nie codziennie panna młoda biegnie zapłakana przez miasto. Żeby nie budzić większego zainteresowania ludzi, wbiegłam w jakąś leśną dróżkę. Szłam powoli patrząc pod nogi, bo już niemal cztery razy o mało się nie wywróciłam. W pewnym momencie wpadłam na kogoś. Złapał mnie w pasie bym się nie przewróciła. 
- Wszystko okej?- Spytał odsuwając się ode mnie i zdejmując ciemne okulary.
- Tak, Tak. Przepraszam.
- Nic się nie stało- uśmiechnął się- To nie codzienność, ze panna młoda na mnie wpada.- Poczułam jak się rumienię- Powiedziałem coś nie tak?
- Nie.
- Ty na ślub?
Westchnęłam.
- Raczej z niego.
Zaśmiał się pod nosem.
- Zostawiłam gościa przy kobiercu ślubnym- oświadczyłam, na co się zaśmiał.
- Chciałbym widzieć jego minę.
- Zrobiło mu się pełno zmarszczek, po czym się zamachnął i mnie uderzył.
- Uderzyć pannę młodą? To ciota nie facet. Nie boje się kobiet. Jakieś zasady w życiu trzeba mieć.
- Ta, on myśli, ze nic się nie stało.
- A dlaczego uciekłaś?
' Po jaką cholerę ja z nim gadam?'
- Muszę iść- rzuciłam i chciałam go wyminąć, lecz złapał mnie za rękę.
- Stało się coś?
- Nie chce zawracać ci głowy- machnął ręką- Zrozumiałam, ze go nie kocham okej? Muszę ci się tłumaczyć?- Warknęłam zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Dopiero przy kobiercu ślubnym, zrozumiałaś, ze nie kochasz faceta... Dziewczyno. Z resztą, po co się godziłaś na zaręczyny.
- A co to spowiedź, ze muszę ci się tłumaczyć?- Zasyczałam, przystępując z nogi na nogę.
- Nie, po prostu chce mieć pewność, ze mojej przyszłej narzeczonej takie coś nie odwali.
- Przyszła narzeczoną- pokiwał głową.- Chcesz się oświadczyć?- skinął głową- Powodzenia, a teraz żegnam.
- hej, a ty, dokąd?
- jak najdalej od ciebie... Agggr, po co ja z tobą gadam?
- Wpadłaś na mnie.. Może szukałaś pocieszyciela- powiedział drwiąco. W tej sekundzie chciałam dać mu w pysk.
- Zamknij pysk.
- Jak masz na imię?
- Spadaj na drzewo baranie.
- Dość długie- zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami.- A więc?
- Anastasia.
- Normalnie jak z tej bajki- wyszczerzył się.- A tak na serio zapiszę sobie, w kalendarzu na pamiątkę, ze panna młoda o imieniu Anastasia, na mnie wpadła. Normalnie będzie pamiątka- uśmiechnął się szyderczo.
- Twoja dziewczyna cię nie  zaspokaja, że jesteś taki wredny- mina mu zrzedła.- A ty, egoistyczny dupku jak się zwiesz?
- Słodka jesteś, gdy się wkurzasz.
- 1. Wow, że rodzice dali ci takie imię.
2. Nie podrywaj mnie, bo pójdę do twojej narzeczonej okej. Więc teraz zegnam pana, Panie Michaelu.
- Radziłbym ci nie iść  lasem, chyba, ze chcesz by twoja piękna sukienka zamieniła się w czarną... Ej pasowałaby do twojego charakterku wiedźmy.
- Egoistyczny palant- fuknęła pod nosem, i zawróciłam, po czym poszłam w kierunku, z którego przybiegłam.

 ' Zapisać sobie. Facet o czarnych włosach, czekoladowych oczach i uśmiechu jak z jakieś kreskówki, jest egoistycznym, draniem. Niech panna młoda też zostawi przed ołtarzem. Albo się w ogóle nie zgodzi.  Michael Dupek.. Hymn pasuje do niego'

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za wszystkie błędy.
Em, co według was bym musiała poprawić. Możecie pisać szczerze. Ja przyjmę każdą krytykę. To jest mi bardzo potrzebne, by wiedzieć, co mam zrobić by być lepszą.
A tak w ogóle podobała wam się notka?
Szczerze czuje się trochę dziwnie, bo mojemu bratu idzie tak dobrze, i nie wiem czy kiedykolwiek będę umiała tak jak on.
Co do notek. Będę je wrzucać co tydzień. Lub co dwa? Co wy na to? Wolicie co tydzień, czy co dwa? A może co trzy dni?
 Jak wy uważacie?
I jak lecą wam wakacje? Bo mi fajnie, szczerze ten czas który spędziłam z moim braciszkiem, Magdą i moimi kuzynami w Londynie, był cudowny. Dawno się tak dobrze nie bawiłam i dotarło do mnie, ze oddaliliśmy się od siebie. Niestety, ale teraz spędzam z nim dużo czasu przy tym blogu więc...
Wszystkim blogerom życzę dużo weny. 
A wam wszystkim udanych wakacji.
Pozdrawiam
Axelka